Rozdział II

Hermiona stanęła jak spetryfikowana. Po długim, pięknym korytarzu sunęły tysiące urzędników, a gdzieniegdzie można było dojrzeć jakieś nieznane jej dotąd istoty. Stała z rozdziawioną buzią nie wiedząc nawet, jak głupio to musi wyglądać. Ernie pomachał jej ręką przed oczami.
- Może ona ma gorączkę? - zapytał wyraźnie zaniepokojony przyjaciela.
- Nie przesadzaj - odparł Justin obojętnym tonem - przypomnij sobie swoją reakcję jak byłeś tu po raz pierwszy.
- To znaczy.. - zreflektował się Justin - ona nie jest tu po raz pierwszy. tylko wiesz... Ten szok...
Ruszyli wielkim korytarzem w stronę majestatycznej fontanny. Pierwszym co zwróciło uwagę Hermiony, był posąg stworka wpatrującego się z uwielbieniem w oblicze kamiennego człowieka.
- Co to istoty? - zaczepiła Justina
- To skrzaty domowe- mruknął znudzonym tonem, po czym jeszcze dodał - służą w domach bogatszych czarodziejów.
- Ciemiężyciele - mruknęła pod nosem Hermiona i nagle przypomniały jej się poprzednie słowa rozmówcy - Cz..cz..czarodziejów? Nie mówiliście nic o czarodziejach.
- A jak myślisz, kto może pracować w ministerstwie magii? - burknął Ernie nieuprzejmie.
Dziewczyna nagle pomyślała, że może oni naprawdę sobie z niej żartują. Zatrzymała się i zaczęła rozpaczliwie wyglądać czegoś, co wygląda na choć trochę czarodziejskie. Usłyszała trzask płomieni i obróciła się w lewo. Zobaczyła rząd kominków, do których co jakiś czas ktoś wchodził i znikał w zielonych płomieniach. Przypomniała sobie, że oni również idą z tamtego kierunku, a nie zauważyła, że wychodzą z kominka. Musiała być bardzo rozkojarzona. Kiedy wreszcie po dokładnej obserwacji była pewna, że te płomienie są magiczne, odetchnęła z ulgą i dogoniła chłopaków, którzy niezbyt przejęli się tym, że przystanęła. Zaraz nawiedziło ją przekonanie, że jest strasznie głupia, skoro od blisko piętnastu minut mija różne magiczne stwory, a cały czas wątpi w niezwykłość tej sytuacji.
- Zauważyłaś coś ciekawego? - zapytał Justin.
,,Nie, nic ciekawego. Jestem tylko w Ministerstwie Magii, a wszystko co tu się dzieje jest zupełnie normalne" - przeszło jej przez myśl, ale się nie odezwała. Jej milczenie chłopcy odebrali jako odpowiedź przeczącą. Sunęli tak strojnym korytarzem, kiedy Hermiona nagle spostrzegła, że ludzie dziwnie jej się przypatrują. Każdy obok którego przechodziła, zatrzymywał na niej wzrok, a niektórzy nawet co jakiś czas się wracali, aby przypatrzeć jej się dokładnie. Była zdezorientowana, a na jej twarzy zagościły rumieńce zawstydzenia. W końcu jakaś drobna kobieta odważyła się krzyknąć:
- To Hermiona Granger!
Jak na komendę wszyscy popatrzyli się w stronę domniemanej Hermiony, a gwar jaki zapanował, stał się uciążliwy nie tylko dla słuchu.
- Ta Granger?
- Członkini Złotego Trio?
- Przyjaciółka Harrego Pottera?
- Ta zaginiona?
Zupełnie nikt nie zauważył, że przez tłum próbuje przecisnąć się rudowłosa kobieta, trzymająca w rękach dwie porządnie zapakowane teczki. Kiedy wreszcie ludzie umożliwili jej zobaczenie obiektu ogólnego zamieszania, jej policzki były zaróżowione od wysiłku, a ogniste włosy potargane. Hermiona utkwiła w niej wzrok z dwóch powodów. Po pierwsze, włosy młodej kobiety wyróżniały pośród fryzur innych ludzi, po drugie, ta drobna osoba sprawiła, że znów nawiedziła ją dziwna melancholia i wspomnienie rudowłosych bliźniaków.
- Hermiono... - zaczęła dziewczyna, a w jej oczach zalśniły łzy - ja myślałam... Że już nigdy... - rzuciła się zdezorientowanej szatynce w ramiona. - Powiedz coś, proszę...
Ale Hermiona nie mogła wydusić z siebie słowa. Zupełnie nic nie wiedziała na temat ,,rudej", co mogła jej powiedzieć? Niepewnie odwzajemniła uścisk, pozwalając, aby łzy dziewczyny zmoczyły jej skromną koszulę. Sielankę przerwał im Ernie odchrząkując znacząco:
- Ekhm, ekhm... - zanim zaczął się zastanawiać co powiedzieć rudej Weasley w obecnej sytuacji, Justin go wyręczył.
- Ginny? Daruj sobie. - ujrzawszy pytający wzrok najmłodszej z Weasley'ów, dodał - ona nic nie pamięta...

***

Znów wpatrywał się w idealnie białą ścianę, a nudziło mu się niemiłosiernie. Od niedawna praktykował technikę niemyślenia. Starał się wyrzucić z głowy wszystkie niepotrzebne myśli i obojętnie podchodzić do każdej rzeczy, jaka mu się przydarzy. Metoda ta jednak nie posiadała sensu, ponieważ w jego życiu od jakiegoś czasu nic się nie działo. Nawet odwiedziny przyjaciół Granger stały się rzadsze. Usłyszał szmer i spojrzał w bok. Nic tam nie był. Albo pod podłogą mieszkały myszy albo popadł w paranoję. W pokoju znów zapanowała grobowa cisza. Jako, że Draconowi do głowy znów zaczęły napływać niepotrzebne myśli, zaczął po raz setny liczyć kafelki podłogowe. Jego żmudne zajęcie przerwało skrzypnięcie drzwi. Automatycznie obrócił głowę, w drzwiach stał Izaak. Znienawidzony auror. Malfoy zamroził go wzrokiem.
- Jeśli myślisz, że dziś zepsujesz mi nastrój to się grubo mylisz - rzekł Draco siląc się na obojętny ton - właśnie liczyłem kafelki, chcesz się przyłączyć?
Auror jedynie spojrzał na niego z pogardą i uśmiechnął się kpiąco.
- Mówisz o nastroju? W takim razie dziś się dogadamy... - spojrzał znacząco na rozmówcę - mój jest wyśmienity. - Jego oczy zabłyszczały złowrogo, co Malfoyo'wi nie wróżyło nic dobrego. Postanowił jednak zachować zimną krew i ze spokojem oraz wyrafinowaniem odpowiedział:
- Naprawdę? Udało ci się wreszcie zmniejszyć mój dzienny przydział? - zakpił - muszę cię rozczarować, właśnie miałem zamiar przejść na dietę.
- To by rzeczywiście był powód do radości, ale zgaduj dalej.
- Wreszcie wysyłają mnie do Azkabanu? - zapytał więzień bez przekonania.
- Bingo! - wykrzyknął Izaak z triumfem wypisanym na twarzy. Ta informacja sprawiła mu niemałą radość. Syn Lucjusza już od dawna działał mu na mu na nerwy. A najgorsze było to, że był nie do złamania. Wszystko przez wojnę, stracił na niej matkę i od tamtej pory blondyn był obojętny na każde cierpienie, a jego riposty cały czas były cięte. Tym razem jednak nic nie odpowiedział, tylko prychnął, przekonany, że auror żartuje.
- No, no Malfoy... - zaśmiał się ciemnowłosy - chyba za słabo ukryłeś dziewczynę.. Już nie jesteś nam do niczego potrzebny... - tu przerwał i zaczął delektować się widokiem zdezorientowania na twarzy drugiego mężczyzny. Mafoy starał się zachować spokój ale jego umysł nawiedzały czarne myśli. Znów zaczynała wkradać się dusza śmierciożercy. Przez chwilę rozważał słowa Izaaka, ale już w następniej wiedział, że to jego koniec. Ale nie definitywny, może jeszcze się wyplącze? ,,Na Salazara, nie mówimy tu o uniknięciu kary na eliksirach, tylko o moim życiu" - skarcił się w duchu. Jego rozumowanie przerwał wrzask aurora.
- Słyszysz śmieciu?! Nie jesteś już potrzebny! Możesz się pakować, dołączysz do swojej rodziny śmierciusów!
- Zamknij się! - ryknął blondyn, tracąc panowanie nad sobą. Jedyną reakcją Izaaka był kolejny wybuch śmiechu. - żartujesz sobie... - syknął próbując przekonać samego siebie.
- Chciałbyś, ale nie tym razem... - po tych słowach rzucił Draconowi proroka codziennego, którego przechowywał w tylnej kieszeni spodni. Blondyn rozwinął zmiętą gazetę i zamarł.

Hermiona Granger odnaleziona!

Ponad rok temu dotarła do nas przykra wieść o nagłym zniknięciu 
Hermiony Granger (19 l.), przyjaciółki Harrego Pottera (19 l.) oraz
Ronalda Weasley'a (19.l). Okoliczności zniknięcia znane są wyłącznie obu panom (patrz 
strona 21). Wiadomość wstrząsnęła całym światem magicznym, 
a najbliżsi dziewczyny popadli w rozpacz. Sam Harry Potter na rzecz szukania
bliskiej mu Hermiony zrezygnował z ukończenia szkoły magii i czarodziejstwa w
Hogwarcie oraz zaczął szkolić się na aurora. Na szczęście Hermiona Granger 
została odnaleziona. Wczoraj widziano ją w ministerstwie w towarzystwie dwóch
nieznanych nam mężczyzn. Naoczni świadkowie wspominają, że kiedy Hermiona
spotkała swoją dawną przyjaciółkę, Ginewrę Weasley (18 l.), nie mogła sobie przypomnieć skąd ją zna. Jaka tajemnicza historia kryje się za zniknięciem tej młodej kobiety?
Będziemy informować was na bierząco.

Rita Skeeter

Na dole załączone było jeszcze zdjęcie Hermiony oraz Ginewry, która tuliła ją na środku ministerstwa. Draco miał ochotę krzyczeć, ale zamiast tego cicho zapytał:
- Czy Ron i Harry.. - zająkał się, co było do niego bardzo niepodobne i wzbudzało dziką radość w Izaaku - czy oni już widzieli Granger? - to pytanie mogło wydawać się bez sensu, jednak Malfoy'owi było bardzo pomocne. Auror zdziwiony nieco postawą więźnia, odpowiedział:
- Nie, jeszcze nie... - przyjrzał się blondynowi badawczo - Pottera nie ma w Londynie, a Weasley ma odwiedzić ją dopiero dzisiaj. Co cię to obchodzi?
Draco zmroził go wzrokiem i począł się zastanawiać. Nie wszystko było jeszcze stracone. Granger na pewno jest w jakimś szpitalu lub klinice, skoro można ją odwiedzać... Kto wie, może jest nawet tutaj? Izzak przyglądał się twarzy rozmówcy i jakby czytając w jego myślach, rzekł:
- Jest w tej klinice - roześmiał się szyderczo - nie wsadzą cię do Azkabanu, póki nie odzyska pamięci... Będą chcieli żeby sama wybrała karę dla ciebie.
Blondyn zaśmiał się w duchu. Auror był wyjątkowo głupi, skoro tak po prostu powiedział mu gdzie jest Granger. Póki nic nie pamięta jest nieszkodliwa, ale przecież w końcu sobie coś przypomni. Wtedy nie zawaha się wydać na Malfoya wyrok najgorszy z możliwych. Myśląc o tym, blondyn wzdrygnął się i przyjrzał swojej izolatce. Żadnej możliwości ucieczki, poza drzwiami, które materializowały się tylko wtedy, gdy ktoś go odwiedzał. Tylko te drzwi... Musiał szybko coś wymyślić. Wiedział, że kiedyś umrze, ale nie tak, nie w Azkabanie z wyroku Hermiony Granger.
Izaak zdezorientowany długim brakiem jakiejkolwiek reakcji na jego słowa, postanowił trochę pogrozić blondynowi. Pochylił się nad nim i zasyczał kilka niezbyt pochlebnych słów. W tym momencie do Dracona nie docierały jego przekleństwa, wpatrywał się w futerał doczepiony do paska aurora. Futerał, który niewątpliwie służył do przechowywanie różdżki. Wiedział, że to może być jego ostatnia szansa. Szybkim ruchem odpiął przedmiot od paska mężczyzny, który nieuważnie podszedł za blisko niego, tylko i wyłącznie w celu pognębienia więźnia. Zanim Izaak zdążył cokolwiek zauważyć, upadł oszołomiony zaklęciem niewerbalnym.
- Kretyn - mruknął Draco do siebie samego, jednocześnie rozkoszując się magią, która pierwszy raz od wielu miesięcy przepłynęła przez jego ciało. - To jest życie...
Jednym ruchem różdżki zamienił się z aurorem na ubrania. Cały czas nie mógł się nadziwić, że było to takie proste, gdyby wiedział wcześniej, już dawno by go tu nie było. Powoli nacisnął klamkę i wyjrzał na korytarz. No tak, to nie mogło być aż tak banalne. Po całym korytarzu krzątali się pracownicy oraz goście kliniki. Każdy na pewno go znał lub przynajmniej kojarzył jego twarz. Kilka pokoi dalej, zobaczył nawet Longbottoma i mimochodem zaczął się zastanawiać, co on tutaj robi. Kiedy zauważył, że przygląda mu się jedna z magomedyczek, szybko zatrzasnął drzwi ze świadomością, że ma coraz mniej czasu. Najważniejszym było teraz dowiedzenie się, w którym pokoju jest Granger. Szybko spojrzał na nieprzytomnego aurora i coś mu zaświtało. Nie pamiętał dokładnie tego zaklęcia, ale wiedział, ze wielokrotnie mu się przydawało. Odchrząknął i wycelował różdżką w twarz mężczyzny.
- Commutatio* - chwilę później poczuł ciepło na twarzy i podszedł do niedużego lustra. Udało się, jego twarz na jakiś czas zmieniła się w twarz Izaaka. Spojrzał na nieprzytomnego i zdał sobie sprawę, że musi się spieszyć. Kamuflaż był krótkotrwały, a różdżka nie jego. Mogła sprawić, że zaklęcie stało się jeszcze mniej skuteczne. Szybkim krokiem wyszedł na korytarz, zostawiając ,,Dracona" w małym pomieszczeniu. Niektórzy ludzie witali się z nim, a on uprzejmie im odpowiadał, bo zapewne tak właśnie robił Izzak. To było miłe uczucie być szanowanym w otoczeniu. Kiedy doszedł do recepcji i już miał zapytać, gdzie jest Hermiona, jego uwagę przykuł duży plakat z napisem ,,HERMIONA GRANGER - PIERWSZE PIĘTRO, POKÓJ NR 3, DZIAŁ URAZÓW POZAKLĘCIOWYCH". Uśmiechnął się pod nie swoim nosem, był pewny, że przed nim do Hermiony próbowało dostać się co najmniej ze sto osób. Odszukał schody i prawie w biegu dotarł pod pokój trzeci. Jak się spodziewał, ławki przy nim były zapełnione, a przed drzwiami były cztery wielkie pudła z listami od fanów Złotego Trio. Prychnął niezauważalnie. Był pewien, że skoro ci ludzie się tu tłoczą, to jego szanse na dostanie się do Granger były równe zeru. Nagle ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się natychmiastowo, zaciskając palce na różdżce.
- Izaak? - zapytała śliczna kobieta - coś się stało? - ,,Izaak" odetchnął z ulgą, bo zaczepiła go jedna z magomedyczek. - miałeś przyjść do pacjentki i z nią porozmawiać, dlaczego nie wchodzisz?
Na twarzy aurora zagościł ledwie widoczny uśmiech, Izaak musiał być dobrze ustawiony, skoro to właśnie on miał przesłuchiwać Hermionę. Odchrząknął i posłał dziewczynie uśmiech.
- Już wchodzę, zagapiłem się.

***

- Finn, podaj mi kawę - mruknął zamyślony Harry Potter. Finn, bo tak nazywał się jego osobisty asystent, szybko wypełnił polecenie i usunął się w kąt. - Nie, poczekaj! Chcę z tobą porozmawiać.
Nieco zdenerwowany pracownik podszedł do Harre'go.
- Tak, proszę pana? - na te słowa Potter roześmiał się i poklepał asystenta po plecach.
- Nie mów do mnie per ,,Pan", jesteś ode mnie dziesięć lat starszy, możemy rozmawiać jak normalni koledzy z pracy. - zapewnił Harry młodego mężczyznę - chciałem zapytać się ciebie o zdanie w pewnej sprawie. 
Finn niezbyt zadowolony, że ma się zwracać do wybrańca po imieniu, rzekł:
- Tak... Harry? - ledwo przeszło mu przez gardło imię wybrańca, skrzywił się. - Chętnie ci w czymś poradzę.
- Widzisz... Jest taki mężczyzna - przerwał na chwilę, obserwując twarz rozmówcy - nazywa się Draco Malfoy... To on uprowadził moją przyjaciółkę, Hermionę.
Twarz pracownika natychmiast się zmieniła, teraz wyrażała już tylko wściekłość.
- To Szuja! - wyrwało mu się i niemal natychmiast przeprosił - Wybacz mi, ja nie mogłem się powstrzymać.
- Istotnie, niezła z niego szuja - potwierdził Harry jego słowa, jakby nie usłyszał drugiej części wypowiedzi - teraz zastanawiam się, co mam z nim zrobić...
- To chyba oczywiste. - powiedział Finn obojętnie. - Dla takich jak on jest tylko jedno słuszne miejsce...
Wybraniec zrozumiał aluzję i westchnął.
- To racja, ale to nie takie proste. - mruknął. - Jestem słaby, nie potrafię zrujnować życia nawet jednej złej osobie. 
- Pan Potter nie żartuje. - natychmiast zaprzeczył asystent. - Słaby nie jesteś, po prostu pierwszy raz taka decyzja należy praktycznie, wyłącznie do ciebie. 
- Ja mu współczuje... - szepnął Potter - myślę, że miał trudne życie. Nie zasługuje na Azkaban. 
- Tak, tak, ale ministerstwo...
- Ministerstwo może zrobić wyjątek - Harry podniósł głos - nie chodzi o to, żeby był zupełnie bezkarny, tylko ja myślę, że on się zmienił.
Było to wyjątkowo dziwne uczucie dla Harr'ego bronić Malfoy'a. Rówieśnik wyrządził mu wiele krzywd, z porwaniem Hermiony na czele. To był straszny cios, a jednak Harry mu współczuł. Nawet nie chciał zemsty, może myślał o tym, że dobry człowiek się nie mści? 
- Jak Harry Potter uważa... - powiedział cicho Finn i wycofał się z pokoju.
Wybraniec został sam, sam ze swoimi przemyśleniami.

***
*commutatio - z łaciny ,,zamiana".
                                                    Nie zniechęcajcie się widząc błędy!

Witajcie! W tym rozdziale znów nie ma zbyt wiele Dramione, ale cierpliwość
to jedyne co pozostało każdemu czytającemu.
Znów przepraszam za błędy, ale niestety cały czas nie mam bety.













Komentarze

  1. Znowu ja :)
    Widzę, że nadal szukasz bety; może uda Ci się znaleźć kogoś tutaj:http://betowanie.blogspot.com/

    Co do samego rozdziału, to znów przyczepię się do łaciny. "Commercium" oznacza prędzej "wymianę" handlową. Do zamiany lepiej pasowałby "(com)mutatio".

    Sam pomysł Hermiony, która traci pamięć oraz Draco, który przybiera postać aurora, jest naprawdę niezły. Wyobraź sobie, ile szkód mógłby dokonać, gdyby taka sytuacja miała miejsce jeszcze podczas wojny.

    Nie wiem tylko, jakim cudem auror zachował się tak bezmyślnie, by dać Malfoyowi okazję do odebrania różdżki. Doświadczony czarodziej nie dopuściłby się takiego błędu; nie sądzę też, że miałby zdradzić mu, gdzie teraz znajduje się Hermiona.

    Podobał mi się artykuł w "Proroku Codziennym", tak bardzo w stylu Rity :) Jedna uwaga: "bieżący", a nie "bierzący". Dobrze też przedstawiłaś to, jak Draco próbował nie zwariować poprzez liczenie kafelek. Ładnie Ci to wyszło.

    Zastrzeżenie mam również do ostatniej sceny: mam wrażenie, że nagle zapomniałaś, że Finn jest człowiekiem, w dodatku trochę starszym od Harry'ego, gdyż nagle zaczyna on zwracać się do Pottera jak domowy skrzat. Ja rozumiem, że to Harry, Wybraniec, który uratował cały magiczny świat, ale bez przesady.

    Nie rozumiem też, skąd wzięło się całe jego współczucie: Draco sprawił, że jego najbliższa przyjaciółka zaginęła i nie mogą jej znaleźć, a Malfoy nie chce powiedzieć, gdzie ją zostawił. Nic nie daje Harry'emu możliwości myślenia, że Draco się zmienił.

    Jeszcze dwie uwagi, tym razem do samego kanonu: Narcyza nie zginęła, a Hermiona powróciła we wrześniu, po zakończeniu wojny, do Hogwartu, więc nie mogła zaginąć na rok. Kanon nie istnieje po to, żeby go radośnie ignorować. Oczywiście pewne zmiany są akceptowalne, ale powinny być one dobrze uzasadnione. U Ciebie (przynajmniej na razie) nie widzę takiego uzasadnienia.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;) jeśli chodzi o kanon to ona cały czas będzie niezgodny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda. Zawsze mi się wydawało, że największą zabawę podczas pisania fanfików daje z jednej strony trzymanie się kanonu, a z drugiej swojego rodzaju przemycanie własnej historii i uzupełnianie tego, co w książce/filmie powiedziane nie było. Bo czy jeżeli piszesz coś, co w kanonie uzasadnienia nie ma, to czy nie lepiej byłoby wymyślić jakiś własny świat i własnych bohaterów?

      Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszym pisaniu :)

      Usuń
  3. Draco, zatkało kakao?! ;-ppp
    To Harry już wie, czy jeszcze nie, że Hermi już została odnaleziona? Jakby to była moja przyjaciółka to deportowałabym się z każdego miejsca na świecie w jednej sekundzie :-)
    Ach ta spryciula Malfoy.. Lecę do następnego rozdziału żey dowiedzieć się, co wydarzy się między nim i Gryfonką :-D
    xoxoxox

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział III

Rozdział V

Rozdział IV