Rozdział V

Witajcie!
Cieszę się, że to czytasz ;)
Na wstępie chciałam powiedzieć, że 
trochę się spieszyłam z rozdziałem, więc nie jest idealny.
Jest w nim jeden link, ale nie wynika on z braku chęci opisania
przedmiotu, tylko chciałam, żeby każdy z was wyobraził to sobie podobnie jak 
ja. Jednym zdaniem - chciałam zachować styl retro.
Kiedy następny rozdział jeszcze nie wiem, ale notka o tym pojawi 
się już niedługo ;) . 
Pozdrawiam i zapraszam do czytania!

***

Poczuła lekkie szarpnięcie w okolicy pępka i świat zaczął wirować. Teleportacja nie była długa. Po chwili oboje wylądowali w ciemnym sklepie, tym samym, w którym znaleźli się na początku. Mimo strachu, dziewczyna nie mogła opanować zdziwienia, dlaczego on zabrał ją właśnie tutaj? Przecież było to niedaleko od ulicy Pokątnej, zaraz ktoś tu po nią przyjdzie. Pocieszała się takim myśleniem starając się uspokoić. Dezorientacja po teleportacji minęła zupełnie, spojrzała na wyjście i na blondyna otrzepującego się z kurzu dwa metry dalej. Rzuciła się biegiem do drzwi. Bała się tej ulicy, ale nic innego jej nie pozostało. Była już blisko drzwi, kiedy poczuła na swoim ramieniu silny uścisk. Wyrywała się, ale kiedy dotarło do niej, że nic to nie da, tylko głęboko westchnęła.
– Gdzie się wybierasz? – Zimny szept, ciarki przeszły jej po plecach. Draco pchnął ją w stronę drugich drzwi. 
Sklep był zupełnie pusty. Malfoy nie bez powodu teleportował się z Hermioną właśnie tutaj. To był punkt deportacji śmierciożerców, teleportując się stąd, zacierało się wszystkie ślady. Po raz kolejny musiał się spieszyć, przyjaciele dziewczyny mogli być już na Śmiertelnym Nokturnie. Zdecydowanie pociągnął Hermionę w stronę niewielkiego koła wymalowanego na panelach podłogowych. Dziewczyna wyrywała się, co potęgowało wrażenie, że już  nigdy mu nie wybaczy. Kiedy wreszcie stanęli na środku figury, Draco bez zwłoki teleportował się z Hermioną prosto na Lazurowe Wybrzeże. Powinien zrobić to od razu, a on jak głupi chodził po sklepach. Z drugiej strony może dzięki temu teraz dziewczyna przyjmie wizytę na Pokątnej jako argument do rozmowy. 
Teleportacja trwała blisko pół godziny. Był to okropny czas zwłaszcza dla byłej gryfonki. Kiedy tylko zmaterializowali się przed bramą dworku, dziewczyna upadła łapiąc się za brzuch. Było jej bardzo niedobrze. Draco westchnął doskonale znając konsekwencje nagłej teleportacji. Dobrze, że Hermiona się nie rozszczepiła. Przykucnął i delikatnie wziął ją na ręce. Próbowała się bronić, ale była słaba. Lekki wiatr tańczył w jej kasztanowych włosach, a w oczach czaił się strach pomieszany z buntem. Kiedy majestatyczne drzwi dworku zamknęły się, w Draconie zaczęło dojrzewać poczucie winy. 

***

– Zniknęli! – Wykrzyknął oburzony Izaak. – Po prostu zniknęli, nie wiem gdzie mogą być.
– Milcz, Craven. - Mruknął szef biura aurorów. – To wszystko twoja wina. Powinienem cię teraz zwolnić, bo nie dość, że sam wypuściłeś Malfoy'a, to jeszcze nie jesteś w stanie znaleźć najmniejszego śladu po dziewczynie.
– To była jednorazowa pomyłka, szefie. – Powiedział skruszony auror.
– Powiedz mi... Co cię tak właściwie podkusiło... – Przełożony zmierzył Izaaka pogardliwym spojrzeniem. – Żeby do niego podchodzić lub, co gorsza, wyjawiać mu gdzie przebywa panna Granger?! – Był wściekły, miał Cravena za swojego najlepszego pracownika. Nigdy nie zdarzały mu się żadne pomyłki, ale to co teraz zrobił to czyn niegodny nawet najgorszego aurora. Miał ochotę natychmiast go zwolnić, ale był to naprawdę dobrze wyszkolony mężczyzna. 
Izaak milczał. Czuł się niewyobrażalnie głupio, że tak postąpił. Wytykał sobie, że jest niekompetentny i niewykwalifikowany. Nie chciał, aby teraz traktowano go niepoważnie, więc postanowił się pozbierać i wziąć czynny udział w śledztwie. Niestety Phil White, jego przełożony i największa zmora Departamentu Tajemnic, pokrzyżował mu plany.
– Słuchaj mnie uważnie, Craven. – Wycedził Phil przez zaciśnięte zęby. – Odsuwam cię od tego śledztwa...
Izaak już otwierał usta, żeby zaprotestować, ale szef uciszył go jednym ruchem ręki. 
– Ciesz się, że jeszcze tu pracujesz. – Warknął Phil i opuścił swoje biuro. 
Pechowy auror został sam oburzony i zestresowany. Kopnął śmietnik w rogu pokoju, a widząc lekkie wgniecenie po ciosie, naprawił go jednym zaklęciem. Czuł się odizolowany od sprawy, która jego najbardziej dotyczy. Przecież gdyby poprowadził skuteczne śledztwo z pewnością odzyskałby zaufanie White'a. Stracił tę szansę. Był zły i nie zamierzał tego tak zostawić. Będzie kontynuował sprawę na własną rękę, czy się Phil'owi podoba, czy nie.

***

Obudziła się. Nawet nie pamiętała, kiedy straciła przytomność. W głowie wirowały jej różne obrazy z blondwłosym chłopakiem na czele. Przypomniała sobie. Odruchowo zacisnęła pięści i podniosła się do pozycji siedzącej. Dopiero teraz zauważyła gdzie się znajduje. Był to piękny i obszerny pokój. Od razu dało się wyczuć, że pomieszczenie zamieszkiwała kiedyś osoba majętna. Nie chodziło tutaj o ilość mebli oraz przedmiotów, bo pod tym względem pokój był dość skromny, ale o gust oraz wykonanie całego miejsca. Ściany były tu bladoniebieskie, a wszystkie meble białe. Na środku stało duże łóżko z baldachimem oraz jasnoniebieską pościelą. Po prawej stronie biała toaletka, stoliczek i drzwi prowadzące zapewne do łazienki. Po lewej przy drzwiach stała półka z książkami oraz kilkoma porcelowanymi figurkami baletnic w bladoniebieskich spódnicach. Dalej sporych rozmiarów jasna szafa, aż w końcu, na przeciwko drzwi do łazienki, duże wyjście na balkon.
Mimo smutku pomieszanego ze wściekłością, Hermiona nie mogła powiedzieć, że pokój jej się nie podoba. Była oczarowana i zastanawiała się, kim jest człowiek, który ją porwał, skoro mieszka właśnie w taki sposób. Już skądś kojarzyła jego twarz. Na pewno kiedyś go znała, ale czy był dla niej ważny? Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. W tej chwili czuła do niego jedynie wściekłość i coś na rodzaj żalu. Była już tak bliska poznania prawdy o sobie. Dlaczego ją porwał? Co on ma z nią wspólnego? Kim byli mężczyźni, których przez kilka chwil widziała na Pokątnej?
Z powrotem opadła na miękkie poduchy łóżka. Było jej bardzo wygodnie. Położyła się na lewym boku i dostrzegła kartkę ze schludnie napisanym jej imieniem.

Granger,
zanim cokolwiek sobie przypomnisz i poślesz mnie
do diabła, uświadomię cię, że po teleportacji byłaś słaba i zemdlałaś.
Przeniosłem cię do twojego tymczasowego pokoju. Mam nadzieję, że 
przypadł ci do gustu, bo zostaniesz tam przez najbliższy czas.
Możesz przemieszczać się po dworku, ale nie wychodzić poza niego.
Na dole jest kuchnia oraz duży księgozbiór. Jakimś cudem
zachowały tu się skrzaty, więc jakbyś czegoś potrzebowała, zawołaj Łączkę.
Posiłki możemy jadać razem lub osobno - jak wolisz.
Nie próbuj uciekać, było kilka takich i niezbyt dobrze skończyli.
Zazwyczaj przebywam w gabinecie na parterze.
D. M.

Ostatnie litery najpewniej były inicjałami mężczyzny. Zaczęła się zastanawiać nad imionami i nazwiskami jakie znała. David, Dennis, Dudley? Moore, Morgan, Montgomery? Pokiwała głową kiedy na myśl przychodziły jej coraz to śmieszniejsze kombinacje. W miarę możliwości sama zapyta się o tożsamość tajemniczego pana  D. Teraz miała inne zmartwienia na głowie. Była uwięziona w tajemniczym dworku najprawdopodobniej gdzieś na końcu świata. Wyjrzała przez okno. Widok nie był zapierający dech w piersiach. Właściwie Hermiona miała wrażenie, że dom położony jest na jakimś pustkowiu w ciepłym kraju. Widziała tylko zasuszoną trawę i las w oddali. Zero perspektyw na ucieczkę. Może to jakiś czar? Może tylko jej się tak wydaje. Westchnęła ciężko i podniosła wcześniej rzucony liścik. Miała zawołać Łączkę gdyby czegoś potrzebowała. Momentalnie przypomniały jej się słowa Justina, że w domach czarodziejów służą skrzaty. Łączka była jednym z nich, a co za tym szło – służyła w tym dworku. Dziewczyna nie chciała jej wykorzystywać, ale nie miała wyboru. Czując się trochę głupio, krzyknęła:
– Łączka!
Pstryk! W pokoju zmaterializowała się pomarszczona skrzatka z wielkimi wyłupiastymi oczami i długim, spiczastym nosem. Skłoniła się tak, że jej nos prawie dotknął ziemi. 
– Panienka wzywała? – Zapytała przestraszona nie spuszczając wzroku z podłogi. 
Hermiona ledwo powstrzymała łzy widząc to niewinne stworzonko w najgorszych łachmanach i całe brudne. Nie pamiętała, że właśnie tak większość czystokrwistych rodów traktuje skrzaty. 
– Tak, wzywałam cię Łączko. – Odrzekła ,,panienka" przyjaznym tonem. – Czy mogłabyś mnie, proszę, zaprowadzić do kuchni?
Wyłupiaste oczy Łączki prawie wyszły z orbit. Jeszcze żaden czarodziej tak jej nie traktował. Spojrzała niepewnie na właścicielkę aksamitnego głosu. Hermiona przykucnęła przy skrzatce, żeby bliżej przyjrzeć się jej ubraniu. Na ten gest Łączka odskoczyła ze strachem.
– Zrobiłam coś nie tak? – Zapytała zaniepokojona kasztanowłosa. 
Skrzatka widząc, że Hermiona wcale nie chciała zrobić jej krzywdy, nieco się zmieszała.
– Łączka przeprasza, Łączka nie chciała tak od panienki odskoczyć.
Słysząc to wyznanie Hermionie przyszło na myśl, że skrzat domowy może się jej lękać. Patrząc na wygląd Łączki człowiekowi robiło się ciężko na sercu. Kto wie? Może ta mizerota była źle traktowana przez mieszkańców dworku? Uśmiechnęła się do stworzonka pokrzepiająco.
– Zanim pokażesz mi kuchnię, czy mogłabyś zapytać tego mężczyznę, który mnie tu przywiózł o moją garderobę? – zapytała, bo czuła, że skrzatka poczuje się potrzebna wykonując zadanie. – Nie mam tu żadnych rzeczy.
Łączka pokiwała energicznie głową i po chwili już jej nie było. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem postanawiając, że kiedy tylko skrzat wróci, każe mu się umyć i zmienić swoje ubranka.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że kiedy wychodziła z pokoju w klinice, swoją różdżkę wepchnęła pomiędzy spodnie a bieliznę. Kiedy po raz pierwszy położyła się na łóżku coś zaczęło ją tam uwierać, ale miała dość wrażeń, żeby o tym myśleć. Teraz przyglądała się przedmiotowi z umiarkowanym zainteresowaniem. Różdżka była przyjemna w trzymaniu i niewątpliwie robiła nią już wielkie rzeczy. Problem w tym, że jedyne zaklęcie jakie do tej pory opanowała to ,,Wingardium Leviosa", którego nauczył ją właśnie fałszywy auror. Zaczęła lewitować tancerki stojące na regale z książkami tak, aby przynajmniej jedna tancerka była na każdym meblu oprócz szafy i krzesła. Sprawiało jej to niemałą radość. Kiedy uznała, że wszystko jest jak należy zaczęła się oglądać za nowym zajęciem. Spojrzała na drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki lub garderoby oraz na na równo poukładane książki. Przez chwilę zastanawiała się co zrobić pierwsze: zagłębić się w lekturze czy zobaczyć łazienkę? Łazienka wygrała, już po chwili jej oczom ukazało się urocze wnętrze w stylu angielskim. Poczuła rozczarowanie, bo kiedy ujrzała łazienkę, zrozumiała, że jej nowy pokój nie ma żadnych wad. Przedtem myślała, że będzie przynajmniej miała na co narzekać. No cóż, takie życie.
Ściany w łazience również były bladoniebieskie. Po prawej stronie znajdywał się kaloryfer naścienny, który aktualnie pełnił funkcję wieszaka na błękitny szlafrok i dwa ręczniki. Następnie stała umywalka na półpostumencie. Była owalna oraz dość cienka. Nad umywalką wisiało piękne lustro, które ukazywało postać ucinając tylko stopy. Miało ono ramę w błękitne kwiaty na białym tle. Na przeciwko Hermiony stała angielska wanna na nóżkach. Jej krany miały porcelanowe zakończenia i były srebrne. Po lewej stronie znajdywały się białe szafki oraz kosze na śmieci i brudne ubrania. Pomiędzy wanną a pierwszą szafką znajdywały się jeszcze jedne drzwi. Dla Hermiony było już prawie pewnym, że jest za nimi toaleta. Nie myliła się.
Przeszła powolnym krokiem po łazience leniwym ruchem dotykając każdego mebla. Był jeszcze jeden szczegół. Łazienka była zupełnie wyposażona. Były tu mydła, szampony, ręczniki i kosmetyki. Kiedy Hermiona zajrzała do szafek zauważyła w nich waciki kosmetyczne, kilka jedwabnych piżam i nawet... Podpaski. Zarumieniła się równocześnie dziękując losowi za to, że nie będzie musiała prosić nikogo o takie intymne rzeczy. Wszystko było tu pomyślane.
Wyszła z łazienki. W swoim pokoju zastała Łączkę, która z widocznym zadowoleniem układała nowe ubrania byłej gryfonki w szafie. Podeszła obejrzeć odzież. Były to prześliczne sukienki. Większość była kolorowa, ale zdarzały się też czarne i białe. Wyglądały jak żywcem wyciągnięte z lat pięćdziesiątych. Wśród ubrań nie zabrakło również bielizny.
– Łączko? – Dziewczyna ciepło uśmiechnęła się do skrzatki. –  Zaprowadzisz mnie do kuchni? Ubrania sama złoże w szafie.
– Jak panienka sobie życzy. – Odparła ochoczo Łączka, by po chwili dodać:
– W kuchni obecnie jest panicz, syn pani Narcyzy.
– Ah, tak? – Powiedziała do siebie Hermiona. – W takim razie jeszcze chętniej się tam udam. – Tym razem zwróciła się do Łączki, która tylko pokornie pokiwała głową.
– Chce panienka teraz tam pójść?
Hermiona pokiwała głową i już po minucie kierowała się za Łączką w stronę kuchni. Dopiero teraz dostrzec mogła ogrom miejsca w jakim się znajdywała. Weszły na długi korytarz pełen drzwi. Okazało się, że wejście do pokoju Hermiony było przedostatnie od prawej strony. Szły jasnym korytarzem. Podłoga wykonana była z drewna jesionu, a ściany były albo bardzo jasno kremowe, albo po prostu białe. Hermiona naliczyła łącznie dwadzieścia drzwi po obu stronach korytarza. W końcu doszły do gustownych, kręconych schodów. Łączka przystanęła.
– Panienka wybaczy, ale Łączce nie można schodzić po tych schodach. –  powiedziała nieśmiało skrzatka.
– Dlaczego? – zapytała zdezorientowana dziewczyna.
– Dawno temu panna Black zakazała skrzatom domowym przemieszczać się po tych schodach. – Odpowiedziała Łączka zgodnie z prawdą.
– Panna Black?
– Tak, to dworek Black'ów. –  Odparło stworzonko i spojrzało podejrzliwie na Hermionę. – Mogą się tu dostać tylko ci, w których żyłach płynie krew tego rodu, panienko.
Była gryfonka złapała się za głowę. Jak to możliwe? Przecież ona nie była z rodu Black'ów, chyba... Podała takie nazwisko tylko panu Olivanderowi na Pokątnej, po prostu przyszło jej to do głowy. Ona jest Granger, tylko Granger. Westchnęła i spuściła głowę. Nagle na prawej dłoni zauważyła nieduże rozcięcie. Była niemal pewna, że wcześniej go nie miała. Wcześniej to znaczy zanim przybyła do posiadłości Black'ów. To wszystko było podejrzane, ale przecież D był czarodziejem. Istniało wiele czarów o których nie miała pojęcia.
– Dobrze, Łączko. Ale w takim razie, jak ty schodzisz na dół? – Zapytała Hermiona siląc się na spokój.
– Łączka do sobie radę. – Zapewniła skrzatka i po chwili rozpłynęła się w powietrzu.
Dziewczyna została sama przy krętych schodach. Dotknęła niepewnie poręczy i poczuła gładkie drewno. Powolnym krokiem zaczęła schodzić w dół. Kiedy zeszła z ostatniego schodka, znalazła się pomiędzy salonem a jadalnią. Oba pomieszczenia utrzymane były w jasnych barwach. W jadalni dominował kolor kawy z mlekiem, a salon był po prostu biały. W jadalni stół oraz inne meble wykonane były z ciemnego drewna. Na ścianach było wiele obrazów, niektóre, ku przerażeniu Hermiony, ruszały się, ale były też tam najzwyklejsze mugolskie malowidła. Postacie z dzieł, dzieląc się na dwie grupy, patrzyły na dziewczynę z pogardą, jak i życzliwie. Szeptały między sobą i pokazywały ją palcami. Jedna dystyngowana dama, wrzasnęła:
– Szlama w posiad–łości Black'ów!
Hermiona nie wiedziała co ją tak zabolało w słowie ,,szlama". Była niemal pewna, że to jakaś obelga. Odwróciła się tyłem do hałaśliwych obrazów i dopiero teraz zauważyła, że po obu stronach schodów są duże, oszklone wyjścia do ogrodu. Jedno w salonie, jedno w jadalni. Ale najbardziej zadziwiający był sam ogród. Z drugiej strony rezydencji Hermiona widziała tylko puste pole, ale tu... Zupełnie jakby krajobraz się zmienił. Na zewnątrz było zielono i kolorowo. W oddali dostrzec można było błękitne morze. Na środku ogrodu stała nieduża fontanna, a po prawej stronie była altana cała porośnięta krzewami różnokolorowych róż. Właściwie w całym ogrodzie było mnóstwo róż. Wszędzie były ich inne odmiany. Widok ten tak kusił, że Hermiona ledwo się powstrzymała by nie wbiec do tego kwiatowego raju. Przypomniała sobie po co tu przyszła. Jak na komendę odwróciła się tyłem do szyby i dostrzegła Łączkę stojącą w kącie.
– Idziemy? – zapytała skrzata, który na jej pytanie tylko się ukłonił i ruszył do ciemnych drzwi odchodzących od jadalni. Łączka zatrzymała się przed nimi i oznajmiła:
– To wejście do kuchni, panienko. Łączka nie będzie panience przeszkadzać, już sobie pójdzie.
Hermiona pokiwała głową i pewnie pchnęła drzwi. Kuchnia była zupełnie zwykła. Oprócz tego, że wykonana została w trochę starszym stylu, to była nieduża i taka sama jak w większości domów. Ściany, łącznie z kafelkami, były tu jasnoróżowe. Wszystkie meble były białe, a firanki w polne kwiaty. Na środku pomieszczenia, opierając się o jeden z blatów, stał on. Kiedy zobaczył, kto wszedł, uśmiechnął się sarkastycznie i zapytał:
– I co, Granger? Podoba ci się?
– Na dom nie narzekam, gorzej z właścicielem. – odparła twardo.
Draco roześmiał się sztucznie, chcąc zachować pozory. Tak naprawdę najchętniej zaraz by jej to wyjaśnił, ale jego mroczniejsza część kazała mu pozostawić Hermionę w niepewności.
– Dlaczego tutaj jestem, ja nic nie pamiętam, zrobiłam kiedyś coś nie tak? – Zapytała z wyraźną pretensją.
– Ty, Granger, zrobiłaś dużo rzeczy o których nie masz zielonego pojęcia. – Odpowiedział spokojnie. – Ja również dużo zrobiłem, ale zupełnie świadomie.
– Co to znaczy? Jesteś przestępcą?
– Nie odpowiem ci na to pytanie.
– Mordercą, jesteś mordercą, prawda? – Zapytała histerycznie. – Ile ludzi już zabiłeś, powiedz mi!
Zaśmiał się zimno. 
– Dlaczego mnie tu uwięziłeś, chcesz mojego cierpienia, może pieniędzy? – Wykrzyknęła hamując łzy. Zaraz potem zrozumiała, ze powiedziała coś głupiego. Wystarczyło spojrzeć na miejsce w którym się znajdowali, aby stwierdzić, że przestępca to majętny człowiek.
– Pieniędzy mi nie brakuję, Granger... – Zaczął.
– Jestem Hermiona. – Ucięła dziewczyna.
Chłopak przyjrzał jej się uważnie zdziwiony zachowaniem dziewczyny. Nie sądził, że w tej sytuacji właśnie takie drobnostki będą dla niej ważne. 
– Draco, Draco Malfoy.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Inicjały się zgadzały, a imię na pewno było jej znane. Jej oczy spotkaly się z oczami chłopaka, to była chwila.

 Wspomnienie:

Był szary, październikowy wieczór. Kasztanowłosa dziewczyna przechadzała się po hogwarckich błoniach. Była trochę zestresowana. Co chwilę spoglądała w stronę Zakazanego Lasu jakby bała się, że zaraz zza krzaków wyskoczy jakaś kreatura. 
Wyszła, bo miała dość atmosfery panującej w zamku. Umbridge uwzięła się na wszystkich, a w szczególności, na uczniów Gryffindoru. Gdyby teraz wściekła pracownica ministerstwa ją przyłapała, jej dom z pewnością straciłby punkty. Westchnęła i zaczęła kierować się w stronę wejścia do Hogwartu. Przy samym zamku usłyszała śmiech. Postanowiła sprawdzić co się dzieje, w końcu była prefektem. To był zły krok, kiedy tylko odkryła źródło dźwięku, od razu pożałowała. Z boku, o jedną z kolumn opierał się Malfoy Junior i wesoło rozmawiał z kilkoma innymi ślizgonami. Hermiona postanowiła się wycofać i już była przy wyjściu, kiedy jeden z chłopaków, krzyknął:
– Patrzcie, idzie Granger!
Inni jak na komendę odwrócili się we wskazaną stronę, a dziewczyna przyspieszyła kroku. Szła coraz szybciej słysząc odgłosy tuż za sobą. Nagle poczuła jak ktoś podstawia jej nogę. Runęła na ziemię, a slizgoni zawyli z zachwytu. Natychmiast się podniosła i wycelowała różdżką w przywódcę ,,szajki", Dracona. 
– Uhu, nie tak ostro, Granger. – Warknąl blondyn. W tym czasie, Goyle, wykręcił dziewczynie ręce i odebrał różdżkę. Dziewczyna spojrzała hardo na Malfoya. 
– Siedmiu na jednego? – Syknęła, a ślizgoni wymienili ironiczne spojrzenia.
– Chyba nie myślisz, Granger, że będziemy cię bić? – Zapytał, Draco, sarkastycznie. – Nikt z nas nie chce dotykać szlamu. 
Ślizgoni zaśmiali się, ale Hermiona nie przejęła się.
– Więc czego chcecie? – Zapytała oschle.
– Chcemy? Od ciebie - niczego. – Odparł wrednie. 
– Jaka elokwentna odpowiedź, spodziewałam się czegoś mocniejszego. – Warknęła. – Łazisz za mną, zaczepiasz mnie i marnujesz na mnie swój ,,cenny" czas. – Hermiona zaśmiała się sztucznie. – To obsesja. Uważaj, bo Parkinson będzie zazdrosna. 
Draco zacisnął szczęki i wycedził:
– Mówiłem, że nie dotykam szlamu, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
– Cóż za zaszczyt. – Zironizowała. – Zostanie mi siniak po uderzeniu narcystycznego dupka i przy okazji białej fretki.
Ślizgoni wybuchnęli tłumionym śmiechem, a Malfoy zgromił ich wzrokiem. Wymierzył Hermionie mocny policzek. Dziewczyna zachwiała się, ale nie upadła. Nie chciała dać mu tej satysfakcji
– I co? Już nie jesteś taka pyskata. Warknął Nott stojący za Goylem. 
Dziewczyna zupełnie go zignorowała i zwróciła się do blondyna:
Uważasz się za arystokratę?
– Nawet nie wiesz jak. A kiedy patrzę na takie coś...
Arystokraci nie biją kobiet. – Łudziła się, że to coś da.
– Dla mnie nie jesteś kobietą, Granger. – Warknął. – Żadna głupia szlama nie będzie...
 Malfoy, Nott, Goyle, Zabini, Crabbe, Pucey, Flint! – Wykrzyknęła McGonagal, która właśnie pojawiła się na korytarzu. – Do mojego gabinetu! I to już. 
Hermiona spojrzała na nią z niemą wdzięcznością i nic nie wyjaśniając, pobiegła do wieży Gryffindoru. Tam z płaczem  rzuciła się na łóżko. 

Koniec wspomnienia.

Dziewczyna zamrugała kilka razy. Zrozumiała kim on jest. W jej oczach zabłysły łzy, kiedy spojrzała na niego po raz ostatni wybiegając z pomieszczenia. 





Komentarze

  1. Witaj! Serdecznie pragnę zaprosić Cię na konkurs, który trwa na Stowarzyszeniu Dramione:)) Więcej szczegółów pod linkiem:))
    Pozdrawiam serdecznie!

    http://stowarzyszeniedramione.blogspot.com/2016/04/konkurs.html#more

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo strachu, dziewczyna nie mogła opanować zdziwienia
    Bez przecinka.

    Pocieszała się takim myśleniem starając się uspokoić.
    Przecinek przed „starając się.”

    Rzuciła się biegiem do drzwi. Bała się tej ulicy, ale nic innego jej nie pozostało. Była już blisko drzwi, kiedy poczuła na swoim ramieniu silny uścisk. (...)
    – Gdzie się wybierasz? – Zimny szept, ciarki przeszły jej po plecach. Draco pchnął ją w stronę drugich drzwi.

    Powtórzenie.

    To był punkt deportacji śmierciożerców
    „Śmierciożerców” wielką literą, ponieważ jest to nazwa własna.

    zwłaszcza dla byłej gryfonki
    „Gryfonki” też powinno być wielką literą.

    dziewczyna upadła łapiąc się za brzuch
    Przecinek przed „łapiąc się”.

    Draco westchnął doskonale znając konsekwencje
    Przecinek przed „doskonale znając”.

    – Zniknęli! – Wykrzyknął oburzony Izaak.
    „Wykrzyknął” małą literą, ponieważ jest to czynność związana z mówieniem. Nie ma znaczenia to, że na końcu wypowiedzi stoi wykrzyknik albo znak zapytania.

    – Milcz, Craven. - Mruknął szef biura aurorów.
    Bez kropki po „Carven”, a „mruknął” małą literą.

    sam wypuściłeś Malfoy'a
    Bez apostrofu. Ostatnio podawałam Ci link do słownika języka polskiego, gdzie opisano zasady wstawiania apostrofów. Jeśli jednak jest Ci to trudno przyswoić, to może na początek spróbuj sobie to tak wytłumaczyć: jeśli wymawiasz ostatnią literę imienia albo nazwiska, to nie stawiaj apostrofu.

    – To była jednorazowa pomyłka, szefie. – Powiedział skruszony auror.
    Bez kropki po „szefie”, „powiedział” małą literą.

    wyjawiać mu gdzie przebywa panna Granger
    Przecinek przed „gdzie”.

    ale to co teraz zrobił to czyn niegodny nawet najgorszego aurora.
    Przecinek przed „co” i „to czyn”.

    – Słuchaj mnie uważnie, Craven. – Wycedził Phil przez zaciśnięte zęby.
    Bez kropki po „Carven” i „wycedził” małą literą.

    – Ciesz się, że jeszcze tu pracujesz. – Warknął Phil i opuścił swoje biuro.
    Bez kropki po „pracujesz” i „warknął” małą literą.
    Więcej tego typów błędów z dialogów wypisywać nie będę, mam nadzieję, że widzisz, co mam na myśli. Jeśli potrzebowałabyś dokładniejszego wyjaśnienia, to daj znać.

    Pechowy auror został sam oburzony i zestresowany.
    Lepiej wyglądałoby to zdanie z przecinkiem przed „oburzony”.

    gdyby poprowadził skuteczne śledztwo z pewnością odzyskałby zaufanie White'a
    Przecinek przed „z pewnością”.

    Phil'owi
    Bez apostrofu.

    z blondwłosym chłopakiem
    Z blondynem. Pomijam tutaj niezgrabność, jaką jest określanie bohaterów kolorem włosów.

    Po lewej przy drzwiach stała półka z książkami (...) aż w końcu, na przeciwko drzwi do łazienki, duże wyjście na balkon.
    Wyjście na balkon raczej nie mogło stać. Lepiej brzmiałoby na przykład „znajdowało się”.

    Mimo smutku pomieszanego ze wściekłością, Hermiona nie mogła powiedzieć
    Albo bez przecinka, albo dodaj jeszcze jeden przed „pomieszanego”, żeby uznać to jako wtrącenie.

    Położyła się na lewym boku i dostrzegła kartkę ze schludnie napisanym jej imieniem. // Granger
    Granger to jej nazwisko, nie imię :)

    Widok nie był zapierający dech w piersiach.
    Lepiej: widok nie zapierał tchu w piersiach.

    i długim, spiczastym nosem. Skłoniła się tak, że jej nos prawie dotknął ziemi.
    Powtórzenie.

    Hermiona ledwo powstrzymała łzy widząc to niewinne stworzonko
    Przecinek przed „widząc”.

    – Tak, wzywałam cię Łączko
    Przecinek przed „Łączko”, ponieważ imię skrzatki jest w wołaczu.

    Skrzatka widząc
    Przecinek przed „widząc”.

    Słysząc to wyznanie Hermionie
    Przecinek przed „Hermionie”.

    Patrząc na wygląd Łączki człowiekowi
    Przecinek przed „człowiekowi”.

    czy mogłabyś zapytać tego mężczyznę, który mnie tu przywiózł o moją garderobę?
    Przecinek przed „o moją”.

    że skrzatka poczuje się potrzebna wykonując zadanie.
    Przecinek przed „wykonując”.

    Hermiona uśmiechnęła się pod nosem postanawiając
    Przecinek przed „postanawiając”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy:
      Kiedy po raz pierwszy położyła się na łóżku coś zaczęło ją tam uwierać
      Przecinek przed „coś”.

      Kiedy uznała, że wszystko jest jak należy zaczęła się oglądać
      Przecinek przed „zaczęła”.

      Przez chwilę zastanawiała się co zrobić pierwsze
      Przecinek przed „co”.

      Przeszła powolnym krokiem po łazience leniwym ruchem dotykając każdego mebla.
      Przecinek przed „leniwym”.

      Zarumieniła się równocześnie dziękując losowi za to
      Przecinek przed „równocześnie”.

      Wszystko było tu pomyślane.
      Lepiej brzmiałoby „o wszystkim tu pomyślano”, poza tym unikniesz powtarzania „być”.

      Większość była kolorowa, ale zdarzały się też czarne i białe.
      Czarny i biały to też kolory :)

      Ubrania sama złoże w szafie.
      Złożę.

      – Ah
      Ach.

      Tym razem zwróciła się do Łączki, która tylko pokornie pokiwała głową. // – Chce panienka teraz tam pójść? // Hermiona pokiwała głową
      Powtórzenie.

      Dopiero teraz dostrzec mogła ogrom miejsca w jakim się znajdywała.
      Przecinek przed „w jakim”.

      – Tak, to dworek Black'ów
      Bez apostrofu.

      Wcześniej to znaczy zanim przybyła do posiadłości Black'ów.
      Przecinek przed „to znaczy” i bez apostrofu przy nazwisku.

      Zapytała Hermiona siląc się na spokój.
      Przecinek przed „siląc się”.

      Powolnym krokiem zaczęła schodzić w dół.
      Nie można schodzić na górę :)

      w posiad–łości
      Wkradł Ci się tu myślnik.

      Hermiona nie wiedziała co ją tak zabolało w słowie ,,szlama".
      Przecinek przed „co”, a cudzysłowu nie robi się z przecinków. Tak wygląda prawidłowy: „ ”.

      Widok ten tak kusił, że Hermiona ledwo się powstrzymała by nie wbiec do tego kwiatowego raju.
      Przecinek przed „by”.

      Przypomniała sobie po co tu przyszła.
      Przecinek przed „po co”.

      – Ty, Granger, zrobiłaś dużo rzeczy o których nie masz zielonego pojęcia.
      Przecinek przed „o których”.

      Wykrzyknęła hamując łzy.
      Przecinek przed „hamując”.

      ze powiedziała
      Że.

      Wystarczyło spojrzeć na miejsce w którym się znajdowali
      Przecinek przed „w którym”.

      – Pieniędzy mi nie brakuję, Granger...
      Nie brakuje.

      Chłopak przyjrzał jej się uważnie zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
      Przecinek przed „zdziwiony”.

      a w szczególności, na uczniów Gryffindoru
      Bez przecinka.

      rozmawiał z kilkoma innymi ślizgonami.
      „Ślizgonami” wielką literą.

      Szła coraz szybciej słysząc odgłosy tuż za sobą.
      Przecinek przed „słysząc”.

      Nagle poczuła jak ktoś podstawia jej nogę.
      Przecinek przed „jak”.

      W tym czasie, Goyle, wykręcił dziewczynie ręce
      Bez pierwszego przecinka.

      McGonagal
      McGonagall.

      Hermiona spojrzała na nią z niemą wdzięcznością i nic nie wyjaśniając, pobiegła do wieży Gryffindoru.
      Przecinek przed „nic nie wyjaśniając”.

      Zrozumiała kim on jest.
      Przecinek przed „kim”.

      kiedy spojrzała na niego po raz ostatni wybiegając z pomieszczenia
      Przecinek przed „wybiegając”.

      Zacznę od końca: wspomnienie Hermiony przedstawiłaś bardzo dobrze, spokojnie można odnieść wrażenie, że taka scena faktycznie mogła mieć miejsce w kanonie. Zachowanie Dracona podczas rozmowy z Granger również jest OK.
      Podobało mi się również, że w pewien sposób starałaś się zachować charakter Hermiony sprzed utraty pamięci, choć zgrzytnęło mi odrobinę, że wolała zwiedzić łazienkę, niż przejrzeć biblioteczkę, chociażby tylko pobieżnie.
      Zastanawia mnie też fakt, czy nikt nie wiedział o tym, że Blackowie mają jeszcze jakąś posiadłość na Lazurowym Wybrzeżu, na przykład od Syriusza. Znając ogólne upodobania tej rodziny można było założyć, że spróbują wykorzystać ten dworek do ukrywania się, w związku z czym aurorzy mogli przypuszczać, że Malfoy uda się właśnie tam.
      Mam nadzieję też, że pociągniesz temat Izaaka, który będzie próbował odzyskać swój honor. Pisanie fanfiction jest właśnie dobrą okazją na przedstawienie postaci, które w kanonie wspomniane nie były, a które przecież mogły istnieć.
      Tak jeszcze z innej beczki: duży plus za użycie półpauz w dialogach, a nie dywizów :)

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Dziękuję bardzo, ratujesz mi życie, niestety nie mam na razie dostępu do blogera, więc z następnym rozdziałem sporo się spóźnię :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo oryginalny i interesujący pomysł na historię. Przyjemnie się czyta. :)
    Podoba mi się i czekam na kolejny rozdział.

    Życzę dużo weny:)
    Ariela
    http://breathe-you-in-dh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Ostatni post na Twoim blogu pojawił się ponad dwa miesiące temu, więc zgodnie z regulaminem blog został uznany za nieaktywny. Zostanie on w katalogu jeszcze przez tydzień, w ciągu którego możesz napisać w zakładce "Zmiany" z prośbą o oznaczenie go jako zawieszony/zakończony lub taki, gdzie posty pojawiają się rzadko. Po tygodniu zostanie usunięty i będziesz musiała zgłosić się ponownie.
    Pozdrawiam,
    Księga Baśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog został usunięty. W razie wznowienia aktywności możesz zgłosić go ponownie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Dotychczas myślałeś/-aś, że magia istnieje tylko w filmach i książkach? Nie wierzyłeś w czary ani inne zjawiska paranormalne? Myliłeś/-aś się! Magia, którą znasz z historii o Harrym Potterze jest na wyciągnięcie ręki! Jeśli chcesz...
    ...transmutować wrogów w szczury i inne gady...
    ...zmieniać wodę w wino...
    ...warzyć eliksiry...
    ...obcować z magicznymi stworzeniami...
    ...być Pazdanem Quidditcha...
    ...to nie czekaj dłużej, tylko zapisz się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Winsford i uwierz, że marzenia się spełniają!

    [www.winsford.xaa.pl]

    OdpowiedzUsuń
  7. Hey jeszcze takiego wciągającego opowiadania nie czytałam
    Wpadłam tu dzisiaj i przeczytałan wszystko jednym tchem, bardzo ciekawa fabuła, dobrze prowadzona Hermiona, tak trzymaj
    Pzdr i Weny życzę
    Do kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń

  8. Cześć!

    Na Twoim blogu od bardzo dawna nie pojawił się żaden post. Z racji tego zostaje on przeniesiony do podstrony "Zawieszone". Kiedy opublikujesz już następny rozdział, powiadom nas o tym, a ponownie zostanie on dodany do aktualnych opowiadań.

    Pozdrawiamy,

    Administratorki Katalogu Granger

    OdpowiedzUsuń
  9. O cholera i wszyscy nieświęci!!! To było mocne! I w końcu ma jakieś pełne wspomnienie! :-D
    Chciałabym spedzić weekend - albo miesiąc! - w takiem domu... Jednak kasa daje pełen komfort. No i są podpaski! xD
    Wydaje mi się, że to właśnie tutaj duzo sie wydarzy. Ciekawe, czy planujesz większość fabuły 'spędzić' w tej rezydencji :-D
    Urocza skrzatka <3
    O rany! Dotarłam do końca! Nadrobiłam wszystkie rozdziały!
    I jestem nienasycona ;-D
    Chyba inormacja, że dodaję bloga do obserwowanych jest tylko formalnością ;-D Komentarza spodziewaj się pod każdym kolejnym rozdziałem ;-D Wysyłam Ci mnóstwo weny i chęci do pisania!!!
    Serdecznie pozdrawiam i do następnego ;-D
    xoxoxox

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział III

Rozdział IV