Rozdział IV

Witajcie!
Dziękuję za przemiłe komentarze pod poprzednim rozdziałem,
nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. W ramach wynagrodzenia
kolejny rozdział planuję na za tydzień :)
Nadal poszukuję bety!

***

Przemierzali ulicę Pokątną. Ani ona, ani on od dawna normalnie nie poruszali się po mieście. Brakowało im tego. Po wizycie w sklepie z żartami, Dracon odwiedził jeszcze bank Gringotta i wymienił galeony na funty. Wymiana na walutę mugoli nie wydawała się goblinom na tyle istotna, aby sprawdzać tożsamość klienta. Jak zwykle z chłodną uprzejmością obsłużyły przybysza. Wychodząc z budynku, Draco zaczął rozglądać się za Hermioną, która miała tu spokojnie czekać na jego powrót. Nic bardziej mylnego. ,,Przecież to Granger", skarcił się za lekkomyślność i zniknął w tłumie, poszukując dziewczyny. Po około piętnastu minutach zaczął się niepokoić. Co jeśli ją złapali? Czy ma szansę uciec? Ona przecież nie wiedziała, że to podstęp, spokojnie mogła go zdradzić. Jego oddech przyspieszył i zaczął się oglądać za jakąś konspiracją w pobliżu. Nie zauważył nic niezwykłego. Skierował się do księgarni, gdy przypomniał sobie, że wchodząc dziś do pokoju Granger, zastał ją z książką. Może zostały jej dawne upodobania? Spojrzał na napis ,,Esy i Floresy" i pchnął pewnie drzwi. W środku panował zgiełk. Zebrał się wielki tłum wokół podwyższenia na środku sklepu. Jakaś ważna osobistość przybyła do księgozbioru. Przyjrzał się dokładnie ,,gwieździe". 
- Wariatka Lovegood we własnej osobie. - mruknął do siebie.
Dziewczyna miała na sobie oryginalne spodnie w pomarańczowe ciapki i niebieską, ekstrawagancką bluzkę. Jej blond włosy były jeszcze dłuższe, niż w szkole i bardzo poplątane. Draco przyjrzał się zgromadzonym. Szukał brązowych, charakterystycznych włosów. A nie, nagle sobie przypomniał. Włosy Granger były teraz czarne. Zaczął jej na nowo wypatrywać. Nie mylił się, dziewczyna rzeczywiście znajdywała się w księgarni. Słuchała jak urzeczona opowieści Luny i co chwile poprawiała niesforny kosmyk włosów. Przepchał się przez tłum i złapał ją za ramię. Dziewczyna się wzdrygnęła, ale po chwili zobaczyła kto ją trzyma. 
- Miałaś stać w miejscu. - powiedział zdenerwowany.
- Ja wiem, że to było niemądre z mojej strony... - zaczęła się tłumaczyć. - Ale kiedy zobaczyłam tłum wchodzący do budynku nie mogłam się powstrzymać...
Malfoy patrzyl na dziewczynę srogim wzrokiem.
- Ona tak ciekawie opowiada... - rozmarzyła się Hermiona. - Czy wiedziałeś, że istnieją złośliwe stworzonka nazywane narglami? 
- Jak mógłbym nie wiedzieć. - zironizował i pociągnął dziewczynę w stronę wyjścia. - Chodziłem z tą wariatką do szkoły... 
Nagle zorientował się, że powiedział za dużo.
- Jak to? 
- To znaczy... - ,,myśl, Draco, myśl...", przecież Izaak nie jest w ich wieku. - Jestem od niej o wiele starszy, więc widziałem ją, kiedy Hogwart potrzebował stażysty. Prowadziłem kilka lekcji dla jej klasy...
- Nie jesteś ze mną szczery. - rzuciła oskarżycielsko.
- Wcale nie, ja po prostu nie lubię mówić o sobie. - skłamał. On kochał mówić o sobie. Dziewczyna jednak uwierzyła jego słowom i już po chwili kierowali się w stronę sklepu Olivandera. Tym razem weszli razem, na wszelki wypadek. Pan Olivander jak zwykle kręcił się przy olbrzymich pólkach, pełnych różdżek i pogwizdywał wesoło. Kiedy usłyszał kroki, nawet nie patrząc na gości, rzekł:
- O, pan Malfoy... - Draco się spiął, skąd ten staruszek wiedział? - Wiedziałem, że w końcu pan do mnie zawita... - przerwał, bo w tym momencie się odwrócił i zobaczył kogoś innego. - Dziwne, naprawdę dziwne... 
Zaczął coś do siebie mruczeć, jego magiczne narzędzia mierzyły klienta. Kiedy pomiar był kompletny, właściciel sklepu wszedł na drabinę i zaczął przkopywać stosy pudeł.
- Tak, tak, wiem... - mówił cicho. - To nie pana pierwsza różdżka... Już pan wcześniej miał inną z mojego sklepu... Tak, to naprawdę dziwne, czy jest pan spokrewniony z rodziną Black'ów?
- Eee... Moja matka jest kuzynką Narcyzy. - odparł lekko zestresowany.
- No tak, to wszystko wyjaśnia. - zacmokał pan Olivander, a Draco odetchnął z ulgą. - A pana piękna towarzyszka? Jak pani na imię?
- Rozalia, Rozalia Black. - powiedziała pewnie Hermiona. - Oboje uczęszczaliśmy do Durmstrangu. Nie wiem jak tobie... Victor, ale mi różdżkę kupowała tu matka. 
- Mi ojciec. - Draco podjął grę, choć nie miał zielonego pojęcia, jak dziewczyna przypomniała sobie o Black'ach i czarodziejskiej szkole. - To pewnie dlatego pan nas nie kojarzy. 
- To wszystko wyjaśnia. - odparł Olivander, ale cały czas przyglądał się im swoimi wielkimi oczami. - Proszę machnąć tą różdżką. - nakazał, podając przedmiot, Draconowi. Wystarczyło, że wziął ją do ręki, okno natychmiast pękło.
- Nie, to zdecydowanie nie ta... - właściciel sklepu skierował się z powrotem do półek. - A ta? - zapytał, rzucając podłużne pudełko w stronę Dracona bez ostrzeżenia. Na szczęście chłopak miał dobry refleks i złapał je wcale nie w ostatniej chwili. Poprzez sam dotyk opakowania, Malfoy poczuł magię. Nawet nie dotykając przedmiotu, rzekł:
- Biorę tę.
Pan Olivander pokiwał głową z aprobatą.
- Tak myślałem, wierzba, 11 cali, rdzeń z ogona jednorożca... Wszyscy Black'owie są dobrzy w urokach. - zastanowił się. - Dziesięć 
galeonów.
Draco podał mężczyźnie należną mu kwotę i niemal w pośpiechu wyszedł ze sklepu. Za nim podążyła Hermiona. Zaciągnął ją w jakąś boczną ulicę.
- No, Granger... - spojrzał na nią podejrzliwie. - Teraz grzecznie i bez żadnych ,,ale" powiesz mi skąd wiesz o istnieniu Durmstrangu. 
- Nie wiem.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak to? Przecież w sklepie powiedziałaś...
- Ale ja naprawdę nie wiem, ta nazwa po prostu mi się nasunęła. Czułam, że muszę tak powiedzieć. - mówiła zupełnie szczerze i głos ani razu jej nie zadrżał.
- A nazwisko?
- Pierwsze, lepsze przyszło mi do głowy... - zamyśliła się. - Zachowujesz się dziwnie podejrzanie... Przecież to ty powinieneś mi powiedzieć, dlaczego tak się dzieje!
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- No właśnie nie!
- Tak, nie wykręcaj się! Od początku zachowujesz się dziwnie, na początku o tym nie myślałam, ale teraz wszystko zaczyna składać mi się w całość! - z oczu dziewczyny ciskały gromy. - Boję się ciebie...
Schowała twarz w dłoniach. A Malfoy zaczął gorączkowo myśleć, jak wyjść z tak niekomfortowej sytuacji. Na początku myślał, że wszystko będzie łatwe. Porwie Granger i będzie z nią mieszkał. Pominął jeden istotny fakt. On jest człowiekiem. Istotą zdolną do uczucia i posiadającą wyrzuty sumienia. Choć sam się do tego nie przyznawał, wcale nie chciał, żeby dziewczyna na nowo go znienawidziła. Pragnął z nią normalnego kontaktu. Miał dość samotności, co z tego, że to szlama? Szlama... W jego głowie to słowo przybrało postać roześmianej dziewczyny spędzającej czas na hogwardzkich błoniach. Granger ze szkoły, nie tej teraz. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje. Może po prostu słowo ,,szlama" nie miało dla niego już żadnego znaczenia? Sam nie wiedział. Postanowił natychmiast teleportować się do dworku Black'ów na lazurowym wybrzeżu. To jedyna posiadłość, której mu nie odebrano i do której miał wstęp. Miał tam wstęp każdy, w którego żyłach płynęła krew tego rodu i każdy, kto był proszonym gościem w tym miejscu. Otrząsnął się i odwrócił plecami do dziewczyny. Uspokoił oddech. Powie jej prawdę. Tak, to najlepsze wyjście, ale jeszcze nie teraz...
- Chodź, Granger. - powiedział udawanie pogodnym tonem. - Mamy jeszcze dużo do zobaczenia.
Hermiona przez chwilę się wahała, ale przytaknęła. Postanowiła robić dobrą minę do złej gry. Udali się do kremowego budynku cukierni. Wystrój wnętrza zaparł jej dech w piersiach. Było tu pięknie. Ściany były w kolorze jasnego różu, a wszystkie meble czarne. Przy każdym stoliku znajdywała się karta z ruchomymi zdjęciami najróżniejszych deserów. Posadzka również była czarna, ale podobnie jak w sklepie z żartami sprawiała wrażenie bezkresnej otchłani. Jadnak najbardziej imponująca była wystawa z deserami. Była to olbrzymia szyba za którą stały słodkości. Były kolorowe, ciemne, jasne, neonowe i wiele innych. Wyglądało to jak sklep z zabawkami. Wokół słodyczy było mnóstwo animacji, a figurki na tortach poruszały się w rytm spokojnej  muzyki grającej w pomieszczeniu. Kobieta przykleiła się do szyby jak małe dziecko. Na twarz Dracona wpełzła niechciana czułość. Szybko się zreflektował i mruknął:
- Chcesz coś zamówić?
Hermiona spojrzała na niego jakby spełnił jej największe marzenie. Pokiwała głową gorliwie na znak, że bardzo chce czegoś tu skosztować. 
- Wybieraj. - ponaglił ją. 
Hermiona nie musiała długo się zastanawiać. Do gustu od razu przypadł jej malinowy tort w polewie czekoladowej. Na słodkim deserze tańczyła para zakochanych, a nad samym ciastem unosiła się lekko różowa mgiełka. Pod nim znajdywała się ozdobna karteczka z napisem ,,Malinowa Ambrozja".
Draco pokiwał głową z uznaniem. Granger na jego gust miała dobre oko. Sam, za tych lepszych czasów, bywał tu z matką i zamawiał dokładnie to samo. Spojrzał na cenę za jedną porcję. Suma była diabelsko wysoka jak na kawałek ciasta,a po wymianie części pieniędzy na funty, budżet na ulicę Pokątną znacznie zmalał. Poświęci się. Ten jeden raz w słusznej sprawie. Podszedł do stolika i starając się zachować pozory, odsunął krzesło przed Hermioną. Po kilku chwilach zjawił się młody kelner we włosach gładko zaczesanych do tyłu.
- Witam państwa. - odchrząknął. - Czy państwa zamówienie jest gotowe?
- Tak. - odpowiedział Draco. - Porcja malinowej ambrozji oraz kawa z mlekiem.
- Chciałaby pani coś domówić? - zapytał młodzieniec i uśmiechnął się zalotnie do Czarnowłosej. Malfoy od razu wyczuł nutkę uwodzicielstwa w głosie kelnera i szybko przysunął się do dziewczyny i szepnął je do ucha:
- To nie czas na romanse, Granger.
Dla przeciętnego obserwatora szept Dracona wydawał się komplementami w stronę Hermiony, tak więc pracownik czując się nieco głupio podziękował ,,parze". Kiedy odchodził, usłyszał jeszcze jak Draco w udawanym kaszlu wysapał:
- Przylizaniec.
Zmroził go wzrokiem i dumnie odszedł do lady. Hermiona, jak na ,,członka rodu" Black'ów przystało, posłała mu karcące spojrzenie.
- Co to miało być? - warknęła.
- Przystawiał się do ciebie.
- No i co z tego?
- Jestem w pracy, nie mogę sobie pozwolić, abyś flirtowała z pierwszym lepszym. - dziewczyna patrzyła na niego powątpiewająco. - To mogłoby zaburzyć twój obraz rzeczywistości, a w rezultacie o przypomnieniu - mogłabyś zapomnieć. - to uciszyło Hermionę i ostatecznie skończyło ten temat. Przez resztę oczekiwania nikt się nie odzywał. Jedno i drugie co chwila posyłało sobie ukradkowe spojrzenia. Mimo wszystko, Malfoy musiał przyznać, że wolał oryginalną urodę Granger. Przyzwyczaił się do niej, a poza tym zgrabny nos czarnowłosej nie wyglądał tak uroczo przy marszczeniu. Nie rozumiał kompleksów dziewczyny. Może nie była idealna, ale pogardzili by nią tylko mężczyźni z czystokrwistych rodów, którzy mieli delikatnie mówiąc mieszane uczucia do zaślubiania czarodziejek mugolskiego pochodzenia. Z urody dziewczyny biło ciepło i serdeczność, lecz z urody czarnowłosej piękności jaką się stała - wyrachowanie i zimna elegancja. W końcu kroki obrażonego kelnera oznajmiły im, że ich zamówienie jest już w drodze. Z obojętnym wyrazem twarzy podał im deser i sztucznym głosem życzył miłego dnia.
- ,,Miłego dnia". - prychnął blondyn. - Też mi coś. Zaskarżę to miejsce.
- Bez przesady, on po prostu dał ci do zrozumienia,  że nie ma ochoty cię wiedzieć.
- Zrobił to wyjątkowo nieelegancko .
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie, a Draco zaczął sączyć swoją kawę. Co jakiś czas patrzył zazdrośnie na Hermionę, która beztrosko nabijała na widelec kolejne kawałki tortu. Chyba pierwszy raz w życiu doskwierał mu brak pieniędzy. Nagle dziewczyna wstała i udała się do lady. Tam z uroczym uśmiechem zwróciła się do kelnera i już po chwili wracała z dodatkowym widelcem. Przystawiła swój talerz z ,,Malinową Ambrozją" pod nos Dracona.
- Co robisz? - spytał zaskoczony.
- Przecież widzę jak patrzysz na mój deser. - mruknęła obojętnie.
- Ja wcale nie...
- Oj, chcesz. - uciszyła go Hermiona. - Myślę, że nawet bardzo. Brak pieniędzy nie jest rzeczą, której należy się wstydzić.
- Skąd ty wiesz, że...
- Kobieca intuicja. - po raz kolejny wpadła mu w słowo. - Jedz.
Draco popatrzył na nią lekko, o ile to możliwe, speszony. Wiedziała, że nie miał pieniędzy. To nie plotki, Granger naprawdę była inteligentna. Bez słowa wsadził do buzi pierwszy gryz. Rozkosz rozeszła się po jego ciele. Brakowało mu tego smaku.

***

- Tak, Finn. - powtórzył Harry. - Ja i Ron sprawdzimy Pokątną i wypytamy o nich gobliny. Ty wyślij sowę do państwa Weasley'ów o ponownym zaginięciu Miony. - westchnął. - Biedna Ginny... Lepiej by było gdyby w ogóle nie zobaczyła Hermiony w ministerstwie. Miała już nadzieję, że odzyska przyjaciółkę i będzie jak dawniej. 
Asystent Pottera notował starannie każde słowo, a po skończonej przemowie Harre'go udał się wysłać wcześniej wspomniany list. Wybraniec został sam. Zaczął się zastanawiać po co Ginny była w ministerstwie. Ona przecież postanowiła skończyć szkołę. Otrząsnął się. Szybko pozbierał papiery i podszedł do lustra, aby wygładzić swoją chaotyczną fryzurę. Hermiona już dawno wygłosiła by mu przemowę na temat jego uczesania. Uśmiechnął się pod nosem. Znajdzie Hermionę choćby nie wie co. Wiara w to dała mu nadzieję na lepsze jutro. 

***

Kiedy wyszli z cukierni, pochodzili jeszcze godzinę po Pokątnej. Po tym czasie, Draco odnalazł dziewczynę wśród sklepów i oznajmił, że na nich czas. Było to trafne stwierdzenie, bo ich kamuflaż również był już na wyczerpaniu. Trzymał się nawet dłużej, niż powinien. Dziewczyna smętnie wyszła ze sklepu, w którym aktualnie byli. Spojrzała ponuro na Malfoy'a. 
- Musimy już iść?
- Zdecydowanie. Jeśli nie wrócisz na czas więcej nie wyjdziemy. - skłamał. - Chyba było przyjemnie, prawda?
Dziewczyna zgodnie pokiwała głową. Było naprawdę ciekawie. Przypomniała sobie też kilka nazw. Co jakiś czas mijała ludzi, którzy wydawali jej się znajomi i uśmiechała się promiennie. Z racji tego, że nikt jej nie poznawał wyglądała jak wariatka. Milczenie Hermiony wzbudziło podejrzenia Dracona, więc zapytał:
- Co takiego sobie przypomniałaś?
- Czym tak właściwie jest Hogwart? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- To szkoła. - odparł lakonicznie, wędrując wzrokiem w miejsce, któremu przypatrywała się dziewczyna. Patrzyła się na sklep Madame Malkin. Widniało tam wielkie hasło reklamowe zachęcające do kupna hogwardzkich szat.
- Uczęszczałam tam? 
- Yhm... - zastanowił się. - Ta dziewczyna z księgarni była twoją koleżanką.
- Naprawdę? - była podekscytowana i zachowywała się jak dziecko. - Wiedziałam, że skądś ją kojarzę. Swoją drogą, w sklepie widziałam też dwóch bardzo znajomych mężczyzn. Od razu poczułam wtedy coś na kształt ciepła. Przez ten kamuflaż mnie nie poznali, ale jestem pewna...
- Jak wyglądali? - zapytał zaaferowany.
- Hmm.. Jeden był rudy i wysoki... - starała sobie przypomnieć najistotniejsze cechy wyglądu obu panów. - A drugi raczej niski, w okularach i ...
- Miał bliznę na czole? - Draco złapał ją za ramiona w momencie, gdy kamuflaż przestał i po ich ciałach rozlało się przyjemne ciepło. Stali się sobą. Kasztanowe włosy dziewczyny rozwiał delikatny wiatr, a szok wymalował się na jej drobnej twarzyczce. 
- Chyba tak, ale ty... - przed nią stał wysoki blondyn o stalowych oczach. - Ty nie jesteś Izaak... 
Chłopak pokręcił głową w geście roztargnienia . ,,Niech to wszystko szlag trafi. Granger zaczęła się wyrywać, Potter jest w zasięgu stu metrów, a do tego straciłem kamuflaż", myślał nad wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji.
- Posłuchaj, ja ci wszystko wytłumaczę. - powiedział niemal błagalnie Draco. - Ale nie rób zamieszania.
- Wrócimy do kliniki? - dopytywała się. - Prawda? Normalnie do kliniki?
- Tak, wrócimy. - małe kłamstwo mężczyzny. - Prosto do kliniki.
- Kłamiesz! - spanikowała przyciągając w swoją stronę ciekawskie spojrzenia. - Inaczej nie potrzebowałbyś kamuflażu! - Teraz patrzyli już na nią wszyscy. Wskazywano ich palcami i szeptano. Co jakiś czas w tłumie ktoś głośniej wypowiedział ich nazwiska.
- Posłuchaj, Granger. - jego ton zrobił się zimny. - Zrobiłaś zamieszanie, więc teraz gramy na moich zasadach. - Odezwała się w nim ślizgońska natura. Dziewczyna zaczęła drżeć. Przez tłum przecisnęło się dwóch młodych mężczyzn. Harry i Ron patrzyli się z mieszaniną uczuć w stronę swojej przyjaciółki.
- Hermiona! - wykrzyknął tylko Harry, zanim dziewczyna zniknęła wraz z trzaskiem teleportacji. W jego oczach zalśniły łzy bezsilności. Porzucił zamiar uniewinnienia Malfoy'a. 






Komentarze

  1. Świetne opowiadanie! Tak bardzo wciągająca historia. Masz talent! Mało widuje się takich opowiadań :/ Mam nadzieję że kolejny rozdział będzie jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jego oddech przyspieszył i zaczął się oglądać za jakąś konspiracją w pobliżu.
    Oddechowi ciężko byłoby oglądać się za czymkolwiek. Samą konspirację też trudno zobaczyć; Draco mógł ewentualnie chcieć sprawdzić, czy w pobliżu nie było jakichś agentów ministerstwa.

    dłuższe, niż w szkole
    Bez przecinka.

    A nie, nagle sobie przypomniał.
    Jeśli wcześniej myśli Draco oznaczałaś cudzysłowem, tak też powinnaś zrobić w tym przypadku.

    le kiedy zobaczyłam tłum wchodzący do budynku nie mogłam się powstrzymać...
    Brak przecinka po "budynku".

    Black'ów
    Bez apostrofu. Jeżeli nazwisko kończy się na spółgłoskę wymawianą, to apostrofu się nie używa. Więcej na ten temat tutaj

    - Eee... Moja matka jest kuzynką Narcyzy. - odparł lekko zestresowany.
    Bez kropki po "Narcyzy".

    Wystarczyło, że wziął ją do ręki, okno natychmiast pękło.
    Lepiej brzmiałoby "a okno natychmiast pękło".

    Pierwsze, lepsze
    Tego nie rozdziela się przecinkiem. Lepiej brzmiałoby "pierwsze lepsze, które przyszło mi do głowy".

    z oczu dziewczyny ciskały gromy
    "Oczy dziewczyny ciskały gromy" albo "z oczu dziewczyny leciały iskry".

    hogwardzkich
    Hogwarckich, bo Hogwart, a nie Hogward.

    Nie wiedział dlaczego tak się dzieje
    Brak przecinka przed "dlaczego".

    na lazurowym wybrzeżu
    Jest to nazwa własna, więc powinno być "Lazurowe Wybrzeże".

    ale podobnie jak w sklepie z żartami sprawiała wrażenie bezkresnej otchłani
    Jeżeli "podobnie jak w sklepie z żartami" jest wtrąceniem, to powinno być oddzielone przecinkami z obu stron.

    Jadnak
    Jednak.

    Była to olbrzymia szyba za którą stały słodkości.
    Przecinek po słowie "szyba".

    ciasta,a
    Brak spacji.

    a po wymianie części pieniędzy na funty, budżet na ulicę Pokątną znacznie zmalał.
    Bez przecinka, poza tym lepiej brzmiałoby "budżet na zakupy na ulicy Pokątnej".

    Mimo wszystko, Malfoy musiał przyznać
    Bez przecinka.

    którzy mieli delikatnie mówiąc mieszane uczucia
    "Delikatnie mówiąc" jest wtrąceniem, więc powinno być oddzielone przecinkami z obu stron.

    Draco popatrzył na nią lekko, o ile to możliwe, speszony
    "Lekko" powinno być razem ze "speszony", a nie oddzielone wtrąceniem.

    Weasley'ów
    Bez apostrofu.

    Lepiej by było gdyby w ogóle nie zobaczyła Hermiony
    "Byłoby" powinno być razem; brak przecinka przed "gdyby".

    Harre'go
    Harry'ego.

    Zaczął się zastanawiać po co Ginny była w ministerstwie
    Brak przecinka przed "po co".

    wygłosiła by
    Wygłosiłaby.

    Po tym czasie, Draco odnalazł
    Bez przecinka.

    Jeśli nie wrócisz na czas więcej nie wyjdziemy
    Brak przecinka po "czas".

    Z racji tego, że nikt jej nie poznawał wyglądała jak wariatka.
    Brak przecinka po "poznawał".

    Hmm..
    Wielokropek składa się z trzech kropek, nie dwóch.

    A drugi raczej niski
    W kanonie, z tego co pamiętam, Harry sporo podrósł i wcale nie był niski.

    Draco złapał ją za ramiona w momencie, gdy kamuflaż przestał i po ich ciałach rozlało się przyjemne ciepło.
    Kamuflaż przestał co? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy:
      Znowu brakuje akapitów. Przypuszczam, że te wordowskie nie chcą współpracować z Bloggerem. Wcięcia możesz dodać w html-u, ewentualnie zdecydować się na paragrafy. Dzięki temu tekst będzie wyglądał o wiele schludniej.

      W dialogach używasz też (błędnie) dywizów, a nie pauz lub półpauz.
      - dywiz
      – półpauza
      — pauza
      Na temat poprawnego zapisywania dialogów możesz przeczytać więcej tutaj
      Nie wypisywałam wszystkich błędów z dialogów; dobrze byłoby, gdybyś spróbowała sama je znaleźć na podstawie tego poradnika. W razie jakichkolwiek wątpliwości chętnie pomogę.

      OK, a teraz przechodzimy do treści. Sam rozdział, pomijając błędy, nie był zły. W pewnym momencie zaczęłaś nawet opisywać uczucia Draco oraz to, dlaczego właściwie zależy mu na tym, żeby zabrać ze sobą Hermionę. Szkoda, że nie pociągnęłaś tego tematu, bo naprawdę jestem ciekawa, dlaczego młody Malfoy tak nagle zmienił swój stosunek do Granger.

      Podobała mi się też ta scena, w której Draco o mały włos się nie zdradził, gdy powiedział, że zna Lunę ze szkoły. Wypadło to bardzo autentycznie; widać było, że nie ma doświadczenia jako szpieg czy agent.

      Dobrym pomysłem są też drobne przebłyski pamięci u Hermiony, jak chociażby w przypadku Durmstrangu. Jedno zastrzeżenie mam jednak co do Blacków: chwilę wcześniej Draco wspomniał to nazwisko, więc wymówka Hermiony, że to pierwsza rzecz, która przyszła jej do głowy, jest trochę słaba; inną rzeczą byłoby, gdyby było to nazwisko, które nie padłoby podczas rozmowy.

      Draco zachował się też mocno nierozsądnie, zabierając Hermionę na Pokątną. O ile jeszcze wymiana pieniędzy miała sens (plus za to, że gobliny w zasadzie nie interesowały się pieniędzmi mugoli, fajny pomysł), to dlaczego potem nie wiał do tej willi Blacków, by tam przeczekać zamieszanie, wywołane zniknięciem Hermiony? Gdyby jeszcze poszedł do jakiegoś sklepu, żeby kupić chociażby jakieś składniki do eliksiru, który mógłby im pomóc w kamuflażu, a nie do cukierni, to miałoby to trochę więcej sensu.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Po raz kolejny mnie ratujesz, dziękuję ci bardzo ;)

      Usuń
    3. Widzę, że podane przeze mnie linki nie działają :/

      Zapis dialogów: http://konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com/p/zapis-dialogow.html

      Apostrofy: http://sjp.pwn.pl/zasady/Odmiana-nazwisk-angielskich-i-francuskich;629617.html

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Po raz kolejny mnie ratujesz, dziękuję ci bardzo ;)

      Usuń
  3. Witam :) dziś trafiłam na Twojego bloga i stwierdziłam: a co mi szkodzi, można przeczytać. I wiesz co? Nie żałuję :) blog jest genialny, czyta się go lekko i przyjemnie. Masz świetny styl pisania, aczkolwiek pojawiają się pewne błędy. Choć w świetle tej wspaniałej historii i genialnego pomysłu można na to przymknąć oko :) widać też, że jestes świadoma swoich błędów, skoro poszukujesz bety. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że uda Ci się kogoś znaleźc :)
    Pomysł z tym zaklęciem Obliviate, z porwaniem Miony przez Malfoy'a, te wszystkie kamuflaże - super :) mogę śmiało stwierdzić, że zakochałam się w tym opowiadaniu <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę morza weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym zaprosić do nowo powstałego stowarzyszenia dramione. Dopiero zaczynamy działalność, więc aktywność nie jest tak duża, ale staramy się jak najszybciej rozwinąć. W każdym razie będzie nam niezmiernie miło jeśli do nas dołączysz.
    http://stowarzyszeniedramione.blogspot.com/
    Pozdrawiam Arabella

    OdpowiedzUsuń
  5. O cholera!!!
    Ja. Chcę. To. Ciasto!!!
    Rozmarzyłam się totalnie i cieknie mi slinka i chyba tylko to wyniosłam z tego rozdziału!!! To i ze względu na to, że jestem molem książkowym, to od dziecka marzą mi sie Esy i Floresy, ale mniejsza...
    Oni już ją prawie mieli!
    Uwielbiam Cię za to, że Draco ją porwał! Może to brzmi szalenie, ale to rozkręca akcję i czyni fabułę ciekawszą ;-D
    Teraz lecę do chłopaka, ale jak wrócę to jeszcze dziś przeczytam dalszą część!!!
    Pozdrawiam!!!!!
    xoxoxox

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział III

Rozdział V